Thursday, October 16, 2008

Taksówkarz 1

Warszawa, godziny nocne, powrót taksówką do domu, rozmowa z kierowcą.

Koleżka, który pracował w jakieś optycznej wytwórni, która to z kolei produkowała sprzęt do samolotów.
Nie wytrzymał tam dłużej niż kilka miesięcy, bo zestresował się strasznie, że jak zwali akcję, to samolot spadnie i życie jakieś czyjeś wtedy stracone po części jego winą będzie. Z tego co się zorientowałem, to dawno temu było. Taksówkarz jakieś czterdzieści parę lat na karku już ma, a epizod optyczny pewnie z kilkanaście lat temu. Ale siedzi to w człowieku i z powodu jakiejś głupiej gadki-szmatki powrócił mu on nagle we wspomnieniu. Cała jego praca była bardzo precyzyjna. Część elementów musiała być nagle chłodzona w minus czterdziestu stopniach, a później ocieplana w plus trzydziestu iluś, i ilość tych stopni była bardzo ważna. I właśnie ten gość był odpowiedzialny za zweryfikowanie tego procesu. Świadomość, że drobna pomyłka zmieni działanie instrumentów lotniczych nie dawała mu spokoju. Po kilku miesiącach nie dał rady.
Osobiście nie wiem, czy dlatego został taksówkarzem, ale wiem, że wykonywał w swoim życiu kosmiczny zawód. I dał radę przez kilka miesięcy jeno.
A cała akcja zaczęła się od tego, że czekaliśmy na siebie jakieś 20 min po obu stronach budynku, pod który to taksówka została zamówiona.
Szczęśliwie się odnaleźliśmy :) (nie to, żeby nie było jakiś ponaglających telefonów – otóż był jeden)

No comments:

Post a Comment